|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Meredith Główny Rezydent
|
Wysłany:
Pon 19:37, 18 Cze 2007 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Seattle
|
początkowy:
Chcemy być samowystarczalni. To czego pragniemy, to nie być od nikogo zależnym we wszystkich możliwych strefach: materialnej, duchowej, a przede wszystkim w uczuciowej. W naszym przekonaniu zaangażowanie jest formą słabości, świadczy o zniewoleniu, przymusie. Gdy spotkamy kogoś, kto ewidentnie pragnie posunąć się naprzód, zrobić krok do przodu i wciągnąć nas w swoje życie jesteśmy przestraszeni, nieprzygotowani, nie raz żyjemy w zaprzeczeniu. Jeszcze gorzej jest, kiedy osoba ta ma podstawy aby myśleć, ze ma nasze niepisane pozwolenie w tej sprawie. Pozwolenie na leżenie w twojej łazience, pozwolenie na patrzenie nam prosto w oczy, pozwolenie na oddychanie, na bycie. Bycie przy nas. To każe nam od nowa rozważyć wiele, pozornie poukładanych już spraw, zakłuca harmonie, przerywa spokojny bieg życia. A przecież spokój to jedna z tych rzeczy, których mimo wszystko potrzebujemy chyba najbardziej. Spokój i woda. Przynajmniej w tej chwili.
końcowy:
To prawda, że zaangażowanie może być traktowane, jako pewna forma więzienia. Ale w końcu ile razy prosimy opatrzność o rodzaj zamknięcia, możliwość świeżego spojrzenia na różne sprawy? A takie więzienie...no cóż, trzeba przyznać, że bywa naprawde przyjemnym doświadczeniem. Chyba po głębszym zastanowieniu niejeden z nas dałby się zakuć w kajdanki przywiązania i zaangażowania. Bo w końcu dlaczego nie spóbować? W końcu wolność jest pojęciem względnym i nie zanosi się, żeby prędko to się zmieniło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|