Partner Greys Anatomy World - witaj!
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
.
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Forum Partner Greys Anatomy World Strona Główna
->
Episode 01.01 - "I don't like Mondays"
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Seattle Grace Hospital
----------------
Witamy w Seattle
Nasza obsada
Nasze "Grey's Anatomy"
----------------
Gotowe odcinki
Episode 01.01 - "I don't like Mondays"
Episode 01.02 - "Wicked Game"
Episode 01.03 - "Whiskey Lullaby"
Episode 01.04 - "Hangovers and Memories"
Episode 01.05 - "Party in My Head"
Episode 01.06 - "Every Breath You Take"
Episode 01.07 - "The Lion Sleeps Tonight"
Episode 01.08 -
Episode 01.09 -
Odcinki specjalne
----------------
Wasza twórczość
"101 Nightmares"
Pracownia
Scenariusz
----------------
Pomysły
Rękopisy
Kulisy
Pole dyskusyjne
Montaż
Poza planem
----------------
Scenografia
Off Topic
Carrie's Ramblings
Rozmowy nt. forum
Seriale
Pogaduszki xD
----------------
'Cbox'
Chat
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Mark
Wysłany: Sob 22:21, 07 Kwi 2007
Temat postu: Odcinek w całości! <3
Tytuł odcinka - piosenka
"I don't like Mondays" - Boomtown Rats
Voiceover
Wszyscy odwiedzamy warzywniak. Można powiedzieć, że jest niezmiernie ważnym elementem naszego życia
( Meredith błądzi po warzywniaku)
. I mimo tego, że nie widzę przyjemności w wygrzebywaniu spośród sterty zgniłych pomidorów i ogórków czegoś do zjedzenia, czasem...czasem można trafić na naprawde niezły..okaz
( kamera na Dereka uśmiech nr 1)
. Przyglądamy mu się wtedy z niedowierzaniem , czując w ustach smak zupy przyrządzonej z pysznej roślinki
(głupawy uśmiech Meredith)
. Gorzej jeśli nie jesteś jedyną osobą zainteresowaną dorodnym warzywkiem. Jeszcze gorzej, jeżeli ta druga osoba wykupiła je przed tobą
( kamera na wściekłą Addison zjazd w dół na obrączkę)
. Wtedy jedno niewinne spojrzenie w strone upatrzonego okazu może mieć niemiłe konsekwencje
( Meredith dostaje arbuzem)
. Jedno jest pewne. Jeśli jest to twój pierwszy dzień pracy i zależy ci na tym, żeby nie rzucać się w oczy, to poniedziałkowe zakupy w warzywniaku chyba nie są najlepszym pomysłem
( Meredith przed lustrem przykleja wielkie hello kitty na czole)
. Whatever..xD
Szatnia
Meredith
-
(do Cristiny i Izzie)
-Spotkałam faceta. W warzywniaku. Albo raczej widziałam faceta bo trudno nazwać spotkaniem pięciosekundową wymianę spojrzeń. On był hmm..był...McDreamy! Popatrzył na mnie. Może jestem głupia..a może nie..Jak myślicie czy spotkanie w warzywniaku może być przeznaczeniem? Oh, zapomniałam dodać,że był z żoną. Nie pytajcie o hello kitty na moim czole.
Cristina
- Każdy marzy o żonatym przystojniaku z warzywniaka, nic wielkiego. I co robi Hello Kitty na twoim czole?
Izzie
- Z żoną, aha...
Chcesz poderwać żonatego faceta? Seriously?!
Meredith
- Poderwać..nie..ale szczerze mówiąc on i tak wyglądał na nieszczęśliwego. Ta żona to jakaś hetera, nie powinno się jej dopuszczać do arbuzów. O to też nie pytajcie. A tak na marginesie..jak wysoko w skali podłości i cudzołożności jest romans z żonatym facetem?
Addison
- Najwyżej. Witam stażystów, jestem Addison Montgomery Shepherd. Grey, Karev, Yang - spędzicie dzisiejszy dzień ze mną na ginekologii, zapraszam.
Izzie
- na 10? 9,5
to o co mamy pytać? o żone nie wolno, o arbuza nie wolno, o Hello Kitty też nie wolno? Mer, za dużo tych tajemnic!
a ja??? znów karty? czy tym razem szycie?
Cristina
- Jeśli żonka jest gorąca, ma długie nogi i mogłaby startować w miss universe - 0 na 10. Swoją drogą masz kawalki czegoś we włosach.. A teraz, przepraszam
(przpycha się obok Izzie)
ale mam ważniejsze sprawy do roboty niż gadanie o warzywniaku z niedawno poznanymi napalonymi dziewczynami.
(wpada na Addison)
Meredith
- oh...oh..dr Montgomery Shepherd..z panią..cały dzień..jestem uhm zaszczycona że będe mogła uczyć się od pani. (
do siebie)
doskonale..długie nogi, miss universe..po prostu doskonale..
Cristina
- Studiowałam w Berkeley i Stanford, nie śpię, nie jem, a mam być dzieciołapaczem?
(mruczy pod nosem i posłusznie podążą za Addison)
McBitch.
George
- A co ja mam tym razem robić? Może rozdawać baseny i łożka ścielić... kurcze ale mi sie marzy pierwsza operacja ...
Izzie
- George, nie jęcz. Dr Montgomery Sheperd!!! (
biegnie za resztą, zostawiając George'a samego)
Meredith
- Narzekacie? A co ja mam powiedzieć? chociaż w sumie cóż gorszego od dostania arbuzem od rudowłosej bogini sexu może mi się przytrafić..Cristina nie mów tego co zamierzasz bo przysięgam zabije cie.
George
- I znowu zostaje sam... co ja mam za życie tyle lat studiów, tyle kucia, nieprzespanych nocy i co?? Nie jęcz ... bryyy
( Georgie sie rozgniewał)
... Co za lachor z tej doktorki xD
( Stażyści rozmawiaja o addison i czekaja na swojego rezydenta )
Meredith
- Co myślicie o addison? Wydaje się niezłą jędzą. Ale nie martwcie się, cała jej nie nawiść skupi się na mnie, więc narazie pewnie zostawi was w spokoju.
Cristina
- Tak, tak, tak, każdy z rezydentów to jędza albo młot, ale przynajmniej do czegoś doszli..
*szepce*
Nie zamierzam być inna*
Alex
- Pfff tez mi... myślą że są rezydentami i moga wszystko....
George
- Popieram... rzadzą się jak chcą.... robią co chcą i myslą o nas co chcą. A my dla nich to robole. Tylko się potrafią wyzywac na nas ... ech..też tak chce kiedyś ...
Meredith
-
(jak zwykle mamrocze sama do siebie)
Arbuz! Jaki szanujący się lekarz rzuca arbuzem? I te włosy...chyba godzine robiłą tą fryzurę...Wyglądam przy niej jak moja matka przy Angelinie Jolie...cholera! znowu mam coś we włosach
( wyciąga resztki jedzenia)
Alex
- A kto by nie chciał George. I na dodatek wszystkie babki w około za toba szaleją.
Cristina
- Śnij dalej.
Swoją drogą czy ktoś wie, kto jest NASZYM rezydentem? Łapanie dzieci niezbyt mnie interesuje
*przewraca gałkami ocznymi *
Meredith
- Dr Bailey. Chyba to, że mówią na nią Capo za dobrze nie świadczy, więc mam nadzieje, że nie będziemy tęsknić za dzieciarnią.
George
- No chyba ta czarna Bailey czy jak jej tam. Cos mi się o uszy ubiło jak mówili na nią Capo tylko nie wiem czemu ?? Przecież tak z daleka nie jest zła, ale nie mam pojęcia jaka jest w rzeczywistosci!
(Do szatni wkracza dr Bailey, tym samym rozmowa między stażystami zostaje przerwana. )
Bailey
- Stażyści!
Od dziś nie macie życia prywatnego! Koniec z tym. W szpitalu nie ma czasu na pierdoły, my tu pracujemy a nie myslimy o niebieskich migdałach!
Zasada numer 1 - nie ma romansowania w pracy! To nie ogólniak żeby wypisywac serduszka na kartach pacjentów!
Zasada numer 2, ważniejsza nawet od 1 - nie budzić mnie kiedy śpie!
Zasada numer 3 - jezeli pacjent umiera a Wy nie wiecie co robić to patrz zasada 2!
Zasada nr 4 - Nie wolno kraść moich pomysłów! Są opatentowane, jeszcze zanim o nich pomyślę!
Tu ja jestem szefem, ja Wami rządze, rozdzielam Wam zadania. Nie jestem Waszą matką ani przyjaciółką! Nie przybiegać do mnie z płaczem i pierdołami!
Pamiętajcie że teraz nie liczy sie kto skończył jaką uczelnię, kto mial ile punktów na egzaminie końcowym, tu jesteście nikim! zaczynacie od zera! Jesteście najgorszym robactwem, które my rezydencie depczemy kiedy tylko możemy!
Przyzwyczajcie się albo wracajcie z płaczem do mamusi!
JASNE?
Ta ruda Montgomery Shepherd wozi sie po moim szpitalu, ale to ja tu rządze! Dzisiajszy dyżur spędzicie ze mna nie z tą zdzirą.
O'Malley, Stevens i Yang do dr Burka, może nauczycie się dziś czegoś pożytecznego
Karev idź zagipsuj cos do dr Torres.
Grey, Ty masz dzis farta, idziesz do dr Shepherda
Co sie tak gapicie? do roboty! JUŻ!
(Miranda odchodzi zostawiajac zszokowanych stażystów samych)
Izzie
- Dr Bailey, jestem Isobel Stevens, ale wszyscy mówią do mnie Izzie
*uśmiecha się słodko*
to dla mnie zaszczyt, że będzie pani naszym rezydentem, na pewno wiele się nauczymy. I na pewno będzzie bardzo miło
* wyrzuca z siebie z prędkością karabinu maszynowego, uśmiechając sie *
Cristina
- Niech zgadnę. Jesteś modelką?
Dr Bailey, chciałam powiedzieć, żę strasznie docieniam ten gest, praca z dr Burke w pierwszy dzień...
[milknie pod ciężarem wzroku Bailey]
Alex
- <w myślach> co za głupia robota gipsowanie.. pff musze znaleźć jakiegoś chirurga plastycznego...
Meredith
- A ja sie zastanawiałam dlaczego nazywają ją Capo...przecież to terminator w kitlu, ze stetoskopem. Chwileczke... dr Shepherd...dr Shepherd..Shepherd! Jasna cholera!
George
- Na mój głupi rozumek ona jest straszna.. Co to bedzie dalej?
(patrzy sie na jakąs pielęgniarkę)
Izzie
-
*do Cristiny*
Byłam modelką, teraz jestem chirurgiem. Takim samym jak ty, albo nawet lepszym!
*odwraca się na pięcie i podąża za odchodzącą Bailey*
[zza rogu wychodzi Burke]
Preston
- Dzień dobry stażyści. Jestem doktor Preston Burke, kardiochirurg. Pierwszy dzień, a już się na coś przydacie. Potrzebuję kogoś do operacji wszczepienia sztucznych zastawek. Kto pierwszy ten lepszy! Czekam w sali operacyjnej. Tylko się nie kłócić, bo nie będziecie mieli szansy nawet popatrzeć. Wyrażam się jasno?
George
- Ja pierwszy yeahhhh...
(leci na sale operacyjną)
Boże to moja pierwsza operacja co robić ? Od czego zaczać?
(Goergie drapie się po głowie )
Richard
- Halooo halooo, nie biegac mi tu po korytarzach!!
(reka zatrzymuje Georga i wsadza siwy łepek do sali operacyjnej)
Dr. Burke czy nie uwaza pan, ze lepiej by bylo wybrac stażyste, który się czymś najpierw zasłużył?? A nie tak kto pierwszy ten lepszy. Nie chce tu miec znowu jakis niepotrzebnie zmarłych pacjentow na koncie.
Bailey
- Czego za mną idziecie? Mam Was za rączke poprowadzić do rezydentów? Nie plątac się pod moimi nogami tylko idzcie uratowac jakieś życie! .. albo przynajmniej spróbujcie jakiegos nie zabić!
George
- Prosze ja już sobie zasłużyłem. Błagam ja chcę ja muszę muszę zapamietać to pierwszse przeżycie. Błagam błagam błagam!
(Richard sie dziwi)
Preston
- Oczywiście, Szefie. Uznałem po prostu, że wszyscy ze stażystów mają równe szanse
(płaszczy się i przegląda jakąś listę)
Może Yang albo Grey, ale ona jest proszona do doktor Montgomery Shepherd...
George
-
(George ucieka do toalety, chowa się i myśli)
Co ja takiego zrobiłem że jestem dla rezydentów zwykłym robakiem? Jezu ja tego nie zniosę a jeszcze przedemną tyle czasu.. Co ja mam teraz robic..
( George myśli nagle robi mu się nie dobrze )
Cristina
-
[Yang obserwuje uważnie całą sceną]
Meredith jest bardzo zajęta, za to ja jestem w stanie poświęcić całą swoją uwagę!
Richard
- Dobrze, dobrze to juz niech pan wezmie Dr. O'Malley, tylko niech niczego nie dotyka! Nie bedę potem wysluchiwal jego placzow, ze zabił pierwszego pacjenta.
Merdith Grey.. córka Ellis?! Gdzie, gdzie? Jest z Dr. Montgomery Shepherd? To ja przepraszam musze cos zalatwic...
(leci szukac Addison i Meredith)
George
-
(Burke szuka o'Malleja lecz go nie ma, Georgie żyga w toalecie)
Oh mój brzuch rozsadza mnie muszę usiąść na sedesik
( Załatwi sprawnie swoją potrzebę)
Od razu lepiej .... Koniec nie bedę dla nic nikim jeszcze im pokarze z kim maja doczynienia
(georgiemu znów sie mózg lasuje)
Preston
- O'Malley idziemy... A ty Yang pojdziesz gdyby on coś spartolił... Nie chcę przez ciebie oberwać od Szefa
(wściekłe spojrzenie)
Mięczak
Cristina
-
(mruczy do siebie)
o, czyli jednak będę na OR
George
-
(Georgie wychodzi z toalety )
Już idę
(mówi mizernym głosem )
Jejku jak mi nie dobrze zaraz znowu się zrzygam. Co za stres.. !!
Preston
- Uspokój się albo oszczędź mi swojego żałosnegop zachowania! Masz być chirurgiem! A szpital nie jest jak przedszkole albo żłobek.. Jeśli tak ci się wydawało to droga wolna! Zapamiętaj że to nie jest miejsce dla mięczaków, jak coś spieprzysz to nie ręczę za siebie!
George
- Juz dobrze idę.. spokojnie doktorze Preston... nie jestem mieczakiem i już sie biorę do roboty... Zapamietam te chwilę do końca życia godzina 20.32 stoje na sali operacyjnej i czekam na dalszy ciąg zdarzeń ...
Preston
- Zrób mi przyjemność i po prostu się zamknij!
George
- Jak sobie pan życzy....
( w między czasie na schodach )
Alex
- To o tobie mówią Dr Model?
Izzie
-
* z ironicznym uśmiechem*
To o Tobie mówią Dr Palant?
Alex
- Kto tak mówi? Chyba ty tak nie sadzisz? Jestes piekną dziewczyną nie powinnaś się wstydzić swojej urody.
Izzie
- Trzeba wiedzieć gdzie słuchać, jak wiesz w tym szpitalu szybciej od plotek rozchodzą sie tylko choroby weneryczne. No, ale możesz mnie przekonać, że jest inaczej
*zalotny uśmiech+trzepot rzęs*
Alex
-
(Izzie stoi oparta o ściane a Alex zablokowuje ją)
I co teraz powiesz blondyneczko?
Izzie
- Hmm...
*w myślach:
pierwszy dzień, co ja robie! ale on jest taki... śliczny
*
Tylko na tyle cie stać? To nie mnie nie przekonuje
* kolejny uśmiech*
Alex
- Zobaczysz jeszcze bedziesz chciała sie ze mna umówić. Wszystkie dziewczyny chciałyby. Zapewne będziesz jedną z nich.
Izzie
- To ty kotku będziesz chciał się ze mną umówić, a nie będzie łatwo. Musisz się postarać. Ja nie jestem taka jak inne twoje dziewczyny.
*omija Alexa i wychodzi*
Ginekologia, pokój zabiegowy
Richard
-
(wpada na ginekologie, do pokoju zabiegowego)
Dr. Montgomery Shepherd mogę pani na chwile ukraść stażystke?
(wskazuje na Mer)
addison
- Oczywiście, jest cała twoja
(w myślach:
a arbuzem to sobie w nią innym razem rzucę
)
Richard
- Dziekuje, to tylko na jakies 10 minut.
(wychodzi z Mer)
Meredith, proszę się nie przejmować, to tak bardziej w sprawie prywatnej...
Meredith
- Oh Dr Webber... Kiedy mama dowiedziałą się, że jestem stażystką w Seattle Grace Hospital kazała pana... ehm.. serdecznie pozdrowić.
Richard
- Eh, pozdrowić? To raczej nie w jej stylu. Znajac Ellis Grey, to by tutaj przybiegła i zaczeła mi robić afery, ze złe prowadze szpital...
A wlasnie co teraz robi twoja matka?
Meredith
- Matka?
(głupi uśmiech)
Odpoczywa. Stwierdziła, że przyda jej się troche... eee... relaksu. Jest w podróży.
Richard
- He, w podróży? Ale slużbowej zapewne, jakis kongres chirurgow pewnie...
Powiedz jej, ze jak wróci to chętnie zapraszam do odwiedzenia szpitala. Mysle, ze Ellis z checią tu wpadnie i postawi wszystko na glowie, hehe
A tak to mieszkacie teraz razem? I jak w ogole ci sie narazie w szpitalu podoba? Mam nadzieje, ze spiszesz sie tak dobrze jak twoja matka, hehe.
Meredith
- O tak napewno przekaże
(myśli:
jaasne napewno
)
Teraz nie mieszkamy razem, mieszkam sama w jej domu... a szpital? O tak jest świetnie
( myśli:
szczególnie z Shepherdową
)
ale wie pan jak trudno dorównać mojej matce.
Richard
- Och tak
(popada w zadume)
, nigdy nie spotkałem takiej drugiej kobiety jak Ellis...
(chlip,chlip)
Meredith
- Mama opowiadała, że odbywaliście razem rezydenture i byliście bliskimi przyjaciółmi.. Może więc powiedziałą też panu dlaczego zostawiła mojego tate?
Richard
- Och, Meredith, nie wiem czy powinnismy poruszac takie tematy...
(potwornie zmieszany)
Dziwne że mama Ci nie powiedziała, mysle ze lepiej z nia byś o tym porozmawiała, bo wiesz, eee... póki co trudno mi o tym mowić.
Meredith
- Chyba ma pan racje. Ale cóż znał ją pan i oboje dobrze wiemy, że nie lubi mówić o swoich uczuciach.
(dostaje wezwanie na pager)
musze lecieć doktor Montgomery- Shepherd potrzebuje mnie przy pacjencie. Miłego dnia szefie
(odchodzi)
(Addison wzywa Mer do pacjentki, Meredith przybiega zdyszana)
addison
- Grey, to jest Pani Smith, jest w 7 tygodniu ciąży. Zabierz Panią na badania, zrób grupe krwi i Rh, cytologię, morfologię, badanie moczu, WR, HBs, zbadaj ciśnienie i wezwij interniste na konsultacje, mam nadzieję, że wszystko zapamiętałaś, bo life is brutal and full of zasadzkas, pamiętaj o tym. Czekam na Ciebie za godzinę w moim gabinecie, a teraz znikaj systemem bezszmerowym!
(Mer stara sie wszystko zapisać)
Meredith
- morfologie, WR, cytologie, ...yyyy..eee ..ciśnienie..chyba zapamiętałam.
(do siebie)
zawalić w pierwszym dniu, przy pierwszym pacjencie... nie wystarczy jej guz na mojej czole?
Pani Smith nazywam się dr Grey i wykonam pani wszystkie potrzebne testy i badania..zacznimy od morfologi
( zabiera pacjętkę na badania)
addison
- Skup się Grey! Jeszcze HBs i interniste na konsultacje mi wezwij
(Mer donotowuje i odchodzi z pacjentką, Addison w myślach: A pudziesz Ty!)
(Mer po godzinie przychodzi do gabinetu Addison z wynikami)
Meredith
- To wyniki pani Smith. Morfologia w normie, ciśnienie troche za wysokie, niski poziom leukocytów we krwi, to reszta badań
(podaje wyniki z niewinnym uśmiechem)
coś jeszcze dr Montgomery Shepherd?
(w myślach)
na szczęście zdążyłam, i co mi teraz zrobisz?
addison
- Wezwałaś kogoś z interny? Nie, no Grey ileż można do Ciebie mówić! Już sama kogoś wezwę, a Ty idź i poinformuj Pani Smith, żeby jutro rano nic nie jadła, bo musisz jej zrobić badanie poziomu cukru we krwi na czczo. I wróć jak to zrobisz, bo chciałabym żebyś była przy konsultacji przypadku Pani Smith. Move!
( pokój pacjentki, Mer, Addison i internista, Mer referuje przypadek)
Meredith
- Amy Smith lat 27, sódmy tydzień ciąży, morfologia w porządku, ciśnienie wysokie, ale po podaniu leków spada, temperatura 37.2, mocz w normie...eee..zwiększona ilość leukocytów...Pani doktor, doktor Shepherd chciał, żebym asystowała przy jego przypadku..czy..eee..będe pani jeszcze potrzebna?
addison
-
(Srały muszki, będzie wiosna! Nigdzie nie pójdzie!)
Doktor Grey, proszę monitorować panią Smith do wieczora, temperatura co pół h, tak samo ciśnienie, powtórz morfologie. Myślę, że doktor Shepherd da sobie radę bez Pani.
Meredith
-
(a pocałuj mnie gdzieś ruda! wrr wracaj wiedźmo na odkurzazu do NY) *słodki uśmiech*
Oczywiście Dr Montgomery- Shepherd zrobie co w mojej mocy żeby była pani zadowolona
( taa zrobić to ja ci moge limo pod oczkiem)
Prosze mnie powiadomić jeśli trzeba będzie powtórzyć jakieś badania.
addison
- No Grey! Morfologie masz powtórzyć! Co Cię opętało, że nic nie pamiętasz, z takim podejście to tylko na bambus słowiki doić! Przynieś wyniki badań a potem zejdź mi z oczu, bo jeszcze mi ciśnienie podskoczy.
(Boże, jaka ona rozkoszna, no jak świania w deszcz, prawie jak Bailey, z tą różnicą, ze ta chodzi wesoła jak szczypiorek na wiosne, gdy tylko zobaczy mojego męża, a to podłe stworzenie!)
Meredith
- Już się robi dr Montgomery- Shepherd
(odchodzi powtarzając w myślach ' zabić rudą wiedźme')
24 godziny później
George -
(George szuka Meredith)
Mer gdzie jesteś?
( Meredith wychodzi za parawanu )
Mam sprawę... Walę prosto z mostu... Mogę Cię o coś zapyatć
(Mer kiwa głową)
Pójdziesz ze mną do baru na ciacho i sok? Pogadamy i coś porobimy... Co Ty na to??
Meredith -
O George..dobrze się czujesz? Wydajesz sie przeziębiony. Muszę znaleźć kartę pacjęta przesuń się
(szuka karty, nie zwraca uwagi na Georga)
. Mówiłeś coś o barze, bo nie dosłyszałam?
George -
No może troszeczkę i jestem przeziębiony...
(Georgie się zawstydza)
Mer ty mnie słuchasz? Pytałem się Ciebie, czy masz dziś wolny wieczór i czy
(Georgie zaczyna się jakać)
czy, czy , czy umówiłabyś się ze mną? Nie oczekuję nic tylko tak po koleżeńsku...
(Mer się patrzy ze zdziwieniem )
Meredith -
Zdecydowanie potrzebuje tequili. Mojej matce nie spodobałoby się, że piję w pierwszy dzień pracy, ale przez ten stres muszę wyrównać poziom alkoholu w organizmie. Po drugiej stronie ulicy jest fajny bar. Powiem Cristinie i Izzie. Chyba nie masz nic przeciwko.
(Mer oczywiście nic nie kuma)
George -
Mer, ale ja... ale jaa
(Mer mówi: 'co ty?')
Ja chcę tylko z tobą, nie z Cristiną i Izzie... Chcę tylko we dwoje...
(Georgie robi słodkie oczęta, Mer zszokowana)
Meredith -
Ależ George masz jakieś kłopoty? Coś się stało? Mnie możesz powiedzieć. Masz problemy z rodziną? Mów śmiało, napewno zrozumiem. A może chodzi o dziewczynę? Podoba Ci się ktoś ze szpitala? Słyszałam, że polubiłeś pewną pielęgniarkę...
George -
Yhm yhm
(Georgie chrząka i się zastanawia, czy to wogóle ma sens, ale próbue po raz trzeci, wkońcu do trzech razy sztuka)
Mer posłuchaj mnie wyraźnie, ja nikogo nie poznałem... tu chodzi o Ciebie
(Mer wytrzeszcza oczy)
Zrozum ja, coś chyba do Ciebie czuje mówię Ci to, żebyś wiedziała... Nic nie oczekuję... zrozumiem, jeśli odmówisz... Ale spotkajmy się dzisiaj o 20.00 w tym barze przy szpitalu co?
Meredith -
Eee... W porządku
( Mer ucieka wzrokiem)
No to ehm... Do zobaczenia w barze, powiedzmy o 19
(głupawy uśmiech)
Mam sporo pracy... Musze lecieć
( szybko sie zwija)
George -
Yes Yes Yes Yes Yes Yes Yes Yes!!!
(Georgie drze się na cały szpital, a wszyscy patrzą się na niego ze zdziwieniem)
Zgadzam się na wszystko Mer...
Nagle podchodzi do niego Addison ii...
Addison -
O'Malley! Jak Ty się zachowujesz!? Może na jakieś badania Cię trzeba posłać! Jakieś ADHD ukryte, albo nadpobudliwość wrodzona?! Ale to może później tymczasem, idź zrób podstawowe badania pacjentce spod 3.
George -
Idę już...
(po jakimś czasie)
którą to godzinę mamy 18.46... a o której ja się umówiłem chwilka
(myśli: O bozesztymój o 19... Biegiem udaje się do szatni i szybciutko biegnie do baru... godzina 18.58: uffff zdążyłem)
Meredith -
(Mer siedzi już w barze o 18, na barku 5 pustych szklanek po tequili)
Georgie!! Tutaj! Chodź do mnie! Chyba jestem troche za wcześnie... iik...zamówiłam kilka drinków... iik... Joe jeszcze jeden... iik... Georgie dlaczego masz taką minę... iik... zły humor? Napij się... iik... od razu Ci... iik... przejdzie
(szeroki uśmiech pijaka)
George -
Dawaj ja się musze dzisiaj narąbać tak, że na nogach sam się nie utrzymam. Wszystko Ci wyznam, ale jak bede pijany...
(George pije pierwszego drinka)
Pragnę przynajmniej 10 drinków zaliczyć... Hehe od razu humor mi się poprawił... A co u Ciebie Mer? Opowiedz mi coś trochę o sobie
Meredith -
Bo rozumiesz Georgie wszystko... iik... Sprowadza się do arbuzów. Okropne owoce uwierz mi. No i do rudych kobiet... iik... lubisz rude kobiety Georgie? Bo strasznie agresywne są... Cholera czy to mój Hello Kitty pływa w tequlli?
(wyciąga ze szklanki plaster i mokry przykleja na środek czoła)
George -
Nie lubię... Czy z moich domysłów, chodzi Tobie o Montgomerową - Shepardową Addison? A ten twój Hello Kitty bardzo bardzo fajny jest
( Georgie pije drugiego drinka)
A teraz Ty mi powiedz, co jest w was kobietach, coś takiego że, tak szybko przyciągacie jakieś uczucie?
Meredith -
(po 10 drinku plącze jej się język)
Montgromentrową- Shepherderową, arbuzy... Bruneci z puszystymi włosami nie powinni przychodzić... iik... Do warzywniaka... A moja... iik... odżywka lawendendeowa... jest... iik... pociągająca
George -
(Georgie po 8 drinku)
Czuję właśnie hyk hyk... Czkawkę mam... wiesz że, masz ładne cycki i nogi... Moja marchewka nigdy się nie mogła wyrzyć na gruszce...
(placze się jemu jezyk)
Jestem podniecony... Mam żone, która nawet nie wiem jak miała na nazwisko... Mam pofajtany rozum, a nie wiem czemu... Miałem kiedyś syfilisa, a nie wiem czemu... Miałem zostać kucharzem, a zostałem lekarzem, też nie wiem czemu... Joe daj 9 drinka
(Podaje mu Joe)
Właśnie, co ja miałem zrobić, bo nie pamiętam... Zostałem teraz robakiem w szpitalu... Zakochałem się w Tobie
(przypomniał sobie)
i nie wiem czemu
(Mer zaczyna się brechtać i śpiewa )
Mój piszczel i gęga i nos
(wygaduje głupoty)
mój wujek i prababcia chiałby nie wiem co...
(Georgie dołącza się do Mer ze śpiewem )
i śpiewają " W zielonym gaju majtki spadają, majtki spadają po twoim domem"
(Georgie wsadza nos w kufel)
coś mówi pod nosem...
Meredith -
nogi... hihihi... A cycki... iik... Troche za małe... "W zielonym gaju majtki spadają, majtki spadają po twoim domem"
(Mer z Georgiem wstają i podtrzymując się nawazjem zataczają się do wyjścia, Mer upada i nabija sobie następnego guza, George ją podnosi, wychodzą z baru śpiewając)
George -
(Georgie wychodzi z baru z Mer)
Idę już kochana Mer
<czkawka> ... (Mer mu macha i mówi Papa hykkk i się zatacza i podąża dalej )...
Cholera gdzie mój telefon hyk hyk... łoj jest hyk hyk...
(zadzwonię po taksówkę myśli) ...
Chcę taksówę pod barem
<mówi> ( pod którym pyta się baba)
A ja tam wiem, gdzieś koło jakiegoś szpitala, a chyba SGH... hyk hyk
(już wysyłam mówi baba i myśli co za napalony facet ohh) ... (po kilku minutach przyjeżdża taksówa)(Wsiada chwiejnym krokiem do taksówki i mówi)
... Poproszę mnie zawieśś do domu hyk hyk
(gdzie pyta taksówkarz)
A ja tam do licha wiem, jedź pan gdzie popadnie ... gdzies zajedziem hyk hyk .... no jedź panie hyk hyk ... Łoj przypomniłem sobie, do mojej żony Callie jedziem, ona mieszka na ulicy... ? ... Jedziem
(Georgie zaczyna znowu śpiewać ) ... ( po krótkim czasie dojeżdżają ... ( 15.8 $ mówi taksówkarz)
... chwila muszę iśc do mojej napalonej żony, ona zapłaci hyk hyk ... CALLIE KOCHANIE CHODŹ MYSIU PYSIU MOJA
(drze się, Callie wychodzi z domu)
Callie -
George?!
(Do taksówkarza)
Przepraszam za niego, zaraz panu zapłacę
(wraca do domu przyłazi z pieniędzmi taxi odjeżdża
MOŻESZ MI WYJAŚNIĆ GDZIEŚ TY DO CHOLERY JASNEJ BYŁ I CZEMU WRACASZ PIJANY, DRĄC SIĘ NA POŁOWĘ ULICY?! Zresztą wyjaśnisz mi to jutro, jak bedziesz gotowy do użytku. Jak ja nienawidzę pijanych facetów
(zaciąga męża do domu)
George -
Ale ja jestem trzeźwy kochanie hyk hyk... nie narąbałem się, wypiłem może ze dwa drinki i tyle hyk hyk
(Callie patrzy jak na głupka)
A łóżko gdzie jest bo mi zimno, chciałbym Cię zaprosić na drinka do naszej kuchni
(mówi nabrzdąkany i ledwo trzymajacy się na nogach Georgie)
A gdzie ja byłem, że stoję pod domem kochanie co??? hyk hyk ... Wiesz że jesteś chyba moją żoną
(Callie sie wnerwia)
hyk hyk
Callie -
Chyba jestem?! Nie no, tu już przesadziłeś!! Pod prysznic i spać jutro porozmawiamy. A raczej ja Ci powiem, co na ten temat myślę, bo potem nie mam zamiaru zamienić z tobą słowa
(trzaska go przez łeb i wpycha do łazienki
George -
Auućć moja szczęka... łojej zimna woda... nie ma ciepłej wody czy co... ja chcę iśc pobiegać hyk hyk... a za taksówkę zamówiłem trzeba iść...
(Callie wnerwina, wali go łbem o płytki i mówi " Myj się ty pofajtany łbie)
Boli mnie głowa teraz... łoj a czemu woda taka czerwona
(Callie rozwaliła mu nos i policzek)
?
Callie -
Nic Ci nie rozwaliłam, zwidy masz. No chociaż może troszeczkę
(tamuje i robi co tam trzeba)
Ile wypiłeś? Przyznaj się chociaż, bo jak Cię zawiozę na toksykologię, to będę musiała wiedzieć z czego mają cię odtruwać.
George -
Żonusiu moja kochana, tylko dwa drinki więcej nie... hyk hyk... Ja być trzeźwy, ja nie być pijany, hyk hyk... I nigdzie nie trzeba ze mną jechać... Jakoś mi niedobrze i nie krzycz na mnie bo głowa mnie boli...
(zakrecił się wężykiem i leży pod prysznicem Callie mu pomaga wstać)
Jestem trzeźwy uwierz mi hyk hyk...
Callie -
No dobrze, powiedzmy, że Ci wierzę. DO JUTRA. A teraz chodź do łóżka, a raczej na kanapę
(ciągnie go na kanapę)
. Masz poduszkę koc i śpij, bo jutro masz dyżur, wiesz??
George -
Łoj dyżur acha fajnie wiedzieć... Ale ja chcę do Ciebie, moja słodka Mysiu Pysiu, jesteś dziś taka śliczna hyk hyk... Chce Ciebie chodźmy we dwoje do naszego łoża
Callie -
Yhym jedyne gdzie teraz poszlibyśmy we dwoje to cmentarz. Dziś niestety nie załapałeś się na czułości. No chyba, że Cię buteleczka przytuli
(wściekła idzie do sypialni)
Następnego dnia
Meredith -
(idzie korytarzem, myśli)
To napewno jej ojciec. Albo wujek. Albo brat. Przecież to niemożliwe, żeby ten Shepherd był jej mężem. TYM mężem. Spokojnie Meredith, spokojnie. To twój pierwszy dzień, najważniejsza jest praca, powtarzaj najważniejsza jest praca, pra...
(skręca w korytarz, zderza się głową z Derekiem)
Ałł... oh... oh
(wzrok w stylu 'jasna cholera')
Derek -
Co do chole... oo... to Ty...
(Derek szybko poprawia fryzurę)
Meredith -
ehm... eee... dr Shepherd? Doktor Bailey powiedziała, że jestem panu potrzebna
(unika jego wzroku)
Co mogłabym dla pana zrobić
(w myślach: cholera to on! Stój prosto, nie patrz na jego spodnie! O Boże, chyba znowu mam resztę naleśnika we włosach)
Derek -
Co mogłabyś dla mnie zrobić?
(Derekowy uśmiech)
Zależy w jakim sensie pytasz. Czy mi się wydaje, czy masz we włosach... naleśnika? Ktoś w Ciebie rzucił?
Meredith -
(w myślach: Szlag! pamięta mnie ze sklepu... (zażenowana wyciąga kawałek naleśnika z włosów))
Yyy to chyba pozostałość ze śniadania... A pytam w sensie...Czysto medycznym oczywiście, bo w jakim innym?
(zalotny uśmieszek)
Derek -
A, no tak... Dr. Grey - mamy pacjenta, nazywa sie John Dorian, bedziesz mi asystować przy operacji wycięcia guza mózgu, co Ty na to?
Meredith -
Guza mózgu? Oh... Jestem zaszczycona, że pozwoli mi pan asystować
(w myślach: mmm jaki on sexi, i te włosy!)
Mam przygotować pana Doriana do operacji czy zobaczymy się dopiero na sali?
Derek -
Myślę, że możesz go zacząć przygotowywać, operacja za godzinę. No to do zobaczenia na sali operacyjnej.
(odchodzi)
Meredith -
(w myślach: oddychaj, oddychaj, przecież to czysty bóg sexu! Może troche nieogolony i z za dużą ilością pianki we włosach, ale i tak cudny! Szkoda tylko, że żonaty z rudą... ech dlaczego ja nigdy nie mogę dobrze trafić...(odchodzi)
Voiceover
Związki są jak warzywa. Jeśli są czyste i nierobaczywe wszystko jest ok. Jesli jednak jedna strona jest robaczywa, choroba dotyka tez drugiej połowy. Warzywo zaczyna gnić, aż w końcu nadaje się tylko do wyrzucenia . Jedno jest pewne : nienawidzę poniedziałków..
CAST:
Derek - McDreamy
Meredith - akwamaryna
Addison - addison
Izzie - Reiko
George - Avonelee
Cristina - loczek
Callie - Silmarill
Alex - mariusz
Miranda - moonlady
Preston - Magda
voiceovery - akwamaryna i McDreamy ( Meredith i Derek
)
montaż - addison i Deredith
rezyseria - Baaaa.. wszyscy xD A oficjalnie to Deredith ^^
Następny odcinek wkrótce!
Czekamy na komentarze i recejnzje ^^
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Programosy
Regulamin