Autor |
Wiadomość |
Hahn |
Wysłany: Wto 21:21, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Richard Webber najwidoczniej wybrał inne zajęcia, co będę musiała mu wytknąć przy najbliższym spotkaniu, skoro dzisiaj zostałam bardzo elegancko odprawiona z kwitkiem. Do czego swoją drogą nie jestem przyzwyczajona. I gratuluję, trafiłeś po raz kolejny. Nie mam w zwyczaju mieszać sfery prywatnej z zawodową. Chociaż koleżeńskich drinków nie wykluczm. To tak na przyszłość.
A ''specyficzne ludzkie jednostki'' każą mi trzymać się na baczność w pierwszych dniach pracy tutaj. Chociaż wolę myśleć, że znajdę kogoś z kim będe mogła odpowiednio pracować... |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 20:58, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Nie sprawiasz wrażenia osoby towarzyskiej. Tym bardziej takiej, która by sobie z tutejszymi ludźmi nie dała rady. A że o mnie nie mówią w samych superlatywach i to nie tylko w Seattle, pozwolę sobie nie udzielać Ci żadnych rad, tylko odprowadzić do gabinetu Richarda jako nowo poznany współpracownik, którego, jeśli przyjmiesz ofertę Webbera, będziesz musiała tolerować.
Ponadto, wyglądasz na osobę, która unika spoufalania się z kolegami z pracy. Szkoda. Ja w każdym razie jestem chętny. Mam nadzieje że w przerwie znajdziesz chwilę na koleżeńskiego drinka.
I Nie znajdziesz tutaj dużo hołoty, raczej specyficzne ludzkie jednostki, z którymi życzę powodzenia. |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 20:07, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
No cóz, najwidoczniej teraz to ja przejmę rolę nowego pracownika, o którym ta dość śmieszna medyczna społeczność, będzie mogła bezkarnie plotkować. Szczerze mówiąc jestem przyzwyczajona do pracy w nieco innych warunkach, a opinie o SGH pozwalają mi stwierdzic, że jest to raczej doskonały ośrodek towarzyski, a nie placówka służby zdrowia. Doradzisz mi coś? (zwraca sie do Marka, który dotrzymuje jej kroku schodząc ze schodów) Z kim pracować? Kogo unikać? Gdzie nie wchodzić? (pyta z ironią) Jestem ciekawa czy pracownicy tego szpitala wiedzą o wszystkim, co mowi się na ich temat... I naprawdę mam głęboką nadzieję, że przynajmniej połowa z tych rzeczy to bzdury, bo pomimo pokaźnej sumy, którą zaoferował mi Webber, nie zamierzam zagryźć zębów i pracować z chołotą. I zdecydowanie nie będę tolerować mało rozgarniętych stażystow i rezydentów. Asystentów również. (rzuca po chwili, spoglądając na Marka) |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 19:48, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Mocny uścisk od kobiety z charakterem, tu lubię... doktor Hahn.
( razem oddalają sie w stronę schodów )
Słyszałem o twoich zawodowych osiągnięciach, imponujące. Nie od Prestona, sam nie pracuję tutaj zbyt długo, więc może z tego wynika nasza niechęć, a może z nieco innego systemu wartości. |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 19:27, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
(Oczy kobiety lekko się rozszerzyły, a brwi powędrowały do góry) Ten Mark Sloan? No cóż, doktorze jest pan znany z doskonałego fachu jak i z wielu... innych rzeczy. I przepraszam za tą niefortunną pomyłkę, teraz sama wydaje mi się niedorzecznością. Nie wydaje się, żeby chciał pan tak dogłebnie oglądać kobiece ciało także w godzinach pracy. Co za dużo to nie zdrowo, czy nie? (mocno ściska wyciągniętą rękę Sloana) Erica Hahn, kardiochirurg, jeszcze nie szef, chociaż jak sądzę wszystko przede mną.
I tak, mam (parsknięcie) przyjemność znać Burke'a. Czasy studenckie dokładniej mówiąc. Nie wierze, że nic o tym nie wspomniał, kocha podbudowywać swoje ego tą hstorią. I nie wątpie, że nie przypadliście sobie do gustu. Preston szanuje tylko tych, którym może wejść głeboko w tyłek, ewentualnie tych, którzy mogą zrobić to samo w stosunku do niego. Ale jego niechęć zdecydowanie dziala na twoja korzyść. |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 19:08, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
( Mark nie może opanować śmiechu )
Opis mojej osoby jak najbardziej trafiony, ale specjalizacja, tu muszę panią zmartwić, niestety nie. Ale skoro prawimy już sobie komplementy, pani ręce przykuwają uwagę. Piękne. A o Burke'a z pewnością nie będę się martwić, nie przypadliśmy sobie specjalnie do gustu. Znacie się z Prestonem?
( Widząc że niechętna do odpowiedzi po raz kolejny przeszywa go wzrokiem, przysuwa się jeszcze kilka centymetrów i wyciąga rękę )
Chyba czas się przedstawić, bo pani najwyraźniej pierwsza ręki nie poda. Mark Sloan, szef chirurgii plastycznej w Seattle Grace. |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 18:47, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
(Hahn uśmiecha się pod nosem, tak żeby Mark tego nie zauważył) Milutki. To było do przewidzenia. I chyba zmysł obserwacji jednak nie do końca u pana kuleję. Chociaż kardiochirurgiczną maniere podobno da się wyczuć na kilometr w lekarskim środowisku. Tymbardziej jesli ma się styczność z Prestonem Burkiem. Chociaż polemizowałabym z ''niezastąpionym'' (uważnie przygląda się Sloanowi). Spokojnie, nie zamierzam wygryźć poczciwego Prestona ze stanowiska. Ewentualnie lekko...podgryźć. Przynajmniej na razie.
Podziwiam optymizm, jeśli chodzi o naszą przyszłą współprace, ale nie sądzę żeby były nam pisane częste spotkania. Skoro tak dobrze idzie panu w rozszyfrowywaniu ludzi to też poproszę o szansę... (Hahn robi kilka kroków w przód, Mark podąża za nią)
Niech zgadnę. Ginekolog? Błogi uśmiech, idealne ręce, wzrok który większość kobiet skłania do rozłożenia nóg... Trafiłam? |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 18:26, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Nawet przez chwilę nie wyglądała pani na kobietę, która potrzebowałaby mojej interwencji medycznej. Jakkolwiek zawsze do usług.
( Mark dokładnie mierzy wzrokiem odwracająca się Hahn )
Niech zgadnę. Kardiochirurg? Twarda, antypatyczna, zimna dla zwykłych ludzików. ( Mark marszy brwi ) Nie wiedziałem że Richard ma zamiar zatrudnić kogoś nowego. Czyżby niezastąpiony Burke przestał mu wystarczać?
W każdym razie mam nadzieje, że będzie nam się dobrze razem pracowało. ( Niczym nie zrażony, posyła swój najpromienniejszy uśmiech ) |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 17:52, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
( Winda pełna niezidentyfikowanych, śmiejących się i co gorsza rozmawiających pracowników SGH nie była miejscem, w którym Hahn chciałaby spędzić nawet kilka minut. Z drugiej strony zostać tu z tym bubkiem... Spojrzała na zniecierpliwiony tłum, następnie na Marka i z westchnieniem odsunęła się od windy pozwalając jej odjechać. Mniejsze zło. W końcu zawsze może iść schodami.)
Zazwyczaj po prostu unikam części ''powitanie''. Chyba, że nieznajomy jest na tyle głupi lub nieuważny żeby to zauważyć. Wtedy też raczej nie rozdaje cukierków. A co do jawnego uwielbienia szczerosci, radziłabym ostrożność. Ktoś może to łatwo wykorzystać. I spokojnie, nie jestem jedną z pana pacjentek, doktorze. Raczej przyszłym współpracownikiem (mówi z ukrytą niechęcią, po czym dodaje z irytacją). Jeśli oczywiście Richard Webber będzie na tyle łaskawy, że poświęci mi chwilę na formalności, zamiast uganiać się za swoją wiecznie urażona żoną i spławiając mnie asystentką. Po tylu latach wypadałoby uporządkować życie osobiste... A teraz pozwoli pan, że odejdę, nie chcę kolejny raz narażać się na widok zapchanej windy w SGH, dopóki nie stanie się to poniekąd jednym z moich zawodowych obowiązków. Swoją drogą chyba ma pan z nimi doświadczenie. (widzi, zdezorientowaną minę Marka) Z windami. (dodaje wskazując głową w stronę guziczka, po czym odwraca się z zamiarem odejścia) |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 16:39, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Wszystkich nieznajomych traktuje pani tak oschle na powitanie? Chociaż szczerość to coś co lubi się u nieznajomych, nawet jeśli jest odrobinę nieprzyjemna, dla kogoś takiego jak ja. Co panią sprowadza do Seattle Grace?
Po tych słowach Mark zrobił krok na przód, pochylając się tuż przed Hahn i nacisnął przycisk windy, która natychmiast otworzyła się i ukazała im tłum ludzi w kitlach. |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 16:16, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
(Możliwości było kilka. Pieprzony guziczek mógł się zepsuć, co w tym spzitalu było dość prawdopodobne. Możliwe też, ze ktoś naprawdę nie zorientowal się, że 10 pięter nie zawsze wystarczy, żeby zrobić sobie dobrze. Albo po prostu Jezus, Allach czy inny Budda postanowił sprawić, żeby jej dzień zmienił się w jakiś cholerny, tani reality show. Zwyczajowo nie przepadała za rozmowami. Otwieraniem ust. pracowała rękami, nie buzią i było jej z tym cudownie.
Dzień dobry. Tez coś. To było do pomyślenia, ze w tym miejscu ludzie mówią sobie zasrane ''dzień dobry''. Kolejny głupi nawyk, z którym trzeba będzie sie pogodzić. A może nawet zwalczyć.
Zastanowila się nad specjalizacją stojącego obok mężczyzny. Na początku przyszlo jej do głowy, że ktoś tak wyglądający, może być jedynie pielęgniarzem, ale strój rozwiewał wątpliwości. Ginekolog? Tak, to mogło być to. Albo chirurg dziecięcy. Chociaż ginekologia byłaby lepsza, dawała większą nadzieję, że nie bedą się często spotykać. Była pewna, że nie jest w tym szpitalu nikim znaczącym. Naprzykład kardiochirurgiem.)
Zapewne. (odpowiedziala nie racząc Marka spojrzeniem) Wygląda na to, że ludzie tacy jak pan wszystkie dni zaliczają do kategorii ''dobry''. (kpiący głos zagłuszyło niecierpliwe stąpanie z miejsca na miejsce) Ja niestety nie, więc nieszczerością byłoby odpowiedzieć tak samo. |
|
|
Mark |
Wysłany: Wto 15:43, 22 Sty 2008 Temat postu: |
|
Mark nie spodziewał się wiele po dzisiejszym dniu. Szczególnie po tym, gdy przy wejściu do szpitala wpadł na dwie rozjuszone pielęgniarki, obrzucające go wyzwiskami, Bóg wie za co. Po tym incydencie, w pewnym sensie zrezygnowany, skierował się od razu w stronę windy, gdzie jego uwagę przykuła długonoga blondynka. Wprawdzie nie typowa, ale z pewnością wysoka, postawna, blond włosa kobieta.
Gdy podszedł bliżej obrzuciła go kpiącym, pogardliwym spojrzeniem. Mark lubił takie kobiety. Wydaje im się że są ponad to. Cóż, warto spróbować...
Dzień dobry - zagaił najpoważniejszym głosem jaki miał, zaskoczoną nieznajomą, która przerwała nerwowe maltretowanie guziczka i przyglądała mu się teraz ze zmrużonymi oczyma, przez co przeszył go dreszcz. Trudno określić, ze strachu czy z podniecenia. |
|
|
Hahn |
Wysłany: Wto 15:12, 22 Sty 2008 Temat postu: Mark/Hahn rozpoznanie, czyli witamy w SGH |
|
Jeśli istniało miejsce, którego Erica Hahn według złożonych sobie obietnic, powinna unikać niczym pedofil publicznego przedszkola, był to właśnie Seattle Grace Hospital. Zły obszar. Niebezpieczna przestrzeń. Szpital słynący z przeklętych chłoptasiowatych asystentow, żyjących w przekonaniu, że są namiestnikami Boga na ziemi, stażystek zaspokajających ich oralnie na parkingu, rezydentek z wiecznym PSM, pielęgniarek, które od dekady nie potrafią wyleczyć swoich chorób wenerycznych (to szpital do cholery!) i mało rozgarnietego szefa, przypominającego pastora w chrzescijańskiej wiosce. Erica Hahn była kobietą, która dotrzymywała swoich postanowień. I to, że właśnie stała na korytarzu SGH czekając na nieszczęsną windę, w której zapewne ktoś bardzo aktywnie odpoczywał w przerwie pomiędzy operacjami, było faktem conajmniej dziwnym.
Zapomniał o niej. Richard Webber po prostu o niej zapomniał. Jak można zapomnieć o spotkaniu z jednym z najlepszych kardiochirurgów w USA?! To na pewno Burke. Ten dupkowaty bufon zrobiłby wszystko, żeby utrudnić jej egzystencje. Po latach studiów miał w tym naprawdę dużą wprawę. Jeśli Webber chce ją u siebie, będzie musiał ograniczyć ilość idiotów na metr kwadratowy. Przynajmniej w skrzydle chirurgicznym, bo ostatnią rzeczą, którą zamierzała robić to bratanie się z nierozumnymi lekarzynami z innych oddziałów, których w większości przypadków nie można odróżnić od ich mało rozgarniętych pacjentów.
Nagle obok Erici, wyrosła wysoka postać, przerywając tym samym przemówienie na temat kretynizmu, które układała sobie w głowie, specjalnie na spotkanie ze swoim nowym szefem. Postać byla przedstawicielem płci męskiej, co tymbardziej doprowadziło ją do frustracji. Chociaż zaliczała się do wysokich i postawnych kobiet, wzrostem przewyższał ja przecietny facet. Obrzuciła nieznajomego wzrokiem i prawie parsknęła. I oni chcą żeby ten szpital był traktowany poważnie? Kiedy po korytarzach szwędają się klony gejowskich gwiazd porno w lekarskim kitlu? Chociaż trzeba przyznać, że ten wyglądał bardziej na oryginał. Nerwowo, kolejny raz nacisnęła przycisk od windy, postanawiając zignorować tą męską barbie, która z błogim uśmiechem na ustach wyglądała wręcz karykaturalnie. Ten szpital był czystym kabaretem. A ona zdecydowanie nie nadawała sie do ról komediowych... |
|
|